25 września 2013

Szpital-Trauma nie Trauma

   Jak już wspominałam, mieliśmy pobyt w szpitalu. Babkowa matka w szpitalu bywa co dzień, ale co innego solo a co innego w duecie, ba nawet w tercecie.
Pobyt w szpitalu, obojętnie czy na chwile, czy nie jest dla każdego rodzica stresem. 


   Patrzę nie raz na matki na oddziale i widzę w ich oczach panikę, strach i żal, że nie mogą pomóc a np. dziecko krzyczy a ty za drzwiami i przebierasz z nogi na nogę.
   Dziś  tego doświadczyłam. Samo przyjście na oddział a raczej na izbę przyjęć jest bezbolesny. Trzeba mieć ze sobą pesel, skierowanie do szpitala i zaświadczenie od lekarza rodzinnego, że dziecko może być przyjęte do szpitala.

  Gdy już załatwicie izbę przyjęć, gdzie dziecko jest zważone dokładnie bez ubrania i pieluszki (dokładna waga jest niezbędna do prawidłowej narkozy) idzie się na oddział. Na oddziałach to rożnie bywa, personel jest różny i nastawienie do pacjenta też, ale okulistyka w DSK - rewelka. Pielęgniarki miłe i solidne, lekarze mili i dokładni, a pani Profesor , nieba by uchyliła. W całym pobycie najgorszy był moment zakładania welfronu. Dzięki Bogu tego nie widzimy, stałam za drzwiami i słyszałam żałosne wołania mamy. Serce się łamało, mąż głaskał abym tam nie wbiegła, a mała kwiliła. Niestety małe żyłki pękały, ale udało się założyć "motylka". Ogólnie dziecko musi być na czczo. Nakarmiłam babę o 4 rano kaszą ale  lepiej nakarmić cyckiem bo po kaszy to dokładnie 6 godzin trzeba czekać. Gdyby jednak  nie ta kasza, mała baba wyła by z głodu, ale chyba z emocji nie odczuwała nic. Do samej narkozy jest jeden rodzic,  podaje się płyn do werfronu i dziecko po chwili odpływa, kładzie się je. Mamusia może głaskać maluszka, wiec głaskałam, oczka patrzyły na mnie a ja głaskałam i nuciłam. Jak dziecko zasypia, rodzic wychodzi. Same badanie trwało jakieś 8 min ale stojąc za drzwiami bardzo się ten czas dłużył. Diagnoza rewelka, kamień z serca, mogę góry podnosić. Jak dzieci są zdrowe...wszystko inne wydaje się łatwe.
   Same wybudzenie po znieczuleniu ogólnie jest szybkie, nie jest to takie znieczulenie jak do operacji, mała trochę mruczała, potem zasnęła na rękach a jak się wyspała po 3 godzinkach można podać cycuś i jak wszystko ok a więc: dziecko ma stabilną postawę, jest wesołe, nie zmienia swojego stylu bycia,  nie sinieje i nie wymiotuje, nie ma temperatury i obrzęków wychodzi się do domu. Wszystko sprawnie, miło i o 14 byliśmy już w domku.

Idąc  do szpitala jest przydatnych kilka rad, mogę je udzielać bo już w sumie z 6 lat pracuje w szpitalu i niestety dwójka bab już miała incydent szpitalny a więc...
- Idąc do szpitala, spakuj tylko potrzebne rzeczy. Weź wygodne, miękkie ubrania, najlepiej leginsy i koszulki bo w większości szpitali jest bardzo gorąco. Przygotuj też piżamkę do spania, teraz dzieci już nie chodzą całe dnie w piżamach. (Jeśli jest zabieg lub jakieś badanie w znieczuleniu, oddział i tak daje na ten czas woje piżamki)

- mama niech też weźmie wygodne ubrania i kapcie, nie ma już obowiązku zmian obuwia, ale po co to grzać stopy. Dobrze jest wyglądać schludnie ale nie bierzcie kuferka z kosmetykami, wałków i lakierów, a uwierzcie mi to często się zdarza. Pamiętajcie jednak ze łazienki są wspólne i przesiadywanie w niej po godzinach aby zrobić oko to może w innym czasie.
- weź ze sobą książki lub gazetki, maluszki śpią a starszaki mogą być w świetlicach gdzie są super zajęcia, zabawki  i często dzieciaki przebywają tam pół dnia.
- dezynfekuj ręce  w każdej sali jest do tego przeznaczony środek i instrukcja jak prawidłowo myć ręce.
- wszystkie przedmioty, zabawki i ubranka po przyjściu do domu dokładnie umyj a ubrania odrazy do pralki, czemu? Każdy oddział ma swoje bakterie i wirusy, po co to przynosić do domku.
- przygotuj drobne pieniążki w każdym szpitalu są sklepiki i kioski, a także aparaty do kawki.W DSK Białystok , płaci się za noclek chyba ,ze się karmi.
- jeśli pijesz kawę , herbatkę , weź ze sobą, teraz każda dyżurka pielęgniarska ma  czajnik do dyspozycji rodzica, ma też mikrofalówkę i lodówkę.
-Weź ze sobą ładowarkę do telefonu, najczęściej poszukiwany towar na oddziałach to własnie ładowarka, serio.
A teraz dziękuje wam za trzymanie kciuków i mam nadzieje, że posta poczytacie i skomentujecie ale nie będziecie doznawać tego w praktyce.

20 września 2013

staneła

Musiałam,  Buba wstałą z żalu dziś pierwszy raz ....przeszczęsliwa:) JUTRO WIĘCEJ.

Przewodnik po Blogowym świecie:)czyli nie wiem nic.

    Pada, pada i pada............a matka babeczkowa na ścierce i oczyszcza mieszkanie z kurzu:)

    Dziś chciała bym się trochę podziwić i porozmawiać o blogowaniu i liczę,że moje blogowe koleżanki przyłącza się do dyskusji.
   Naszą przygodę z blogiem zaczęłam 2 miesiące temu, ot tak wpadło do łepka i zostało.Zielona w temacie dzięki koleżance i uporowi swojemu własnemu, udało się, ozdobić,  ogarnąć temacik,  wstawić fotki i nawet pisać.Z wypiekami na policzkach czekałam na wasze komentarze,
uwagi i obserwowałam statystykę.
    Przeglądałam też blogi innych rodzin, matek,ojców, ciotek , dzieci i nawet jeden blog pieska znalazłam. 
Oto moje bardzo laickie zdziwienia.
-Czasem blog jest o niczym a ma tysiące wejść.Ma też wiele komentarz, nawet bardzo ciekawych.jak?
- konkursy na pewno zwiększają liczbę czytelników  i oczywiście świetne nagrody, tylko  skąd  je brać?
-czy wypisywanie firm różnych przedmiotów jest ot tak bo prawa autorskie, czy podziękowaniem sponsorom?
-Jak to jest z zdjęciami , czy oprócz notki że, prawo zabrania kopiowania fotek są jakieś zabezpieczeni?.
-złe komentarze- temat rzeka ale to chyba trzeba się z tym liczyć, wiadomo Polak Polakowi wilkiem , czemu nie wiem?
- czy środowiska blogerek to spójne, wesołe, wspierające się środowisko czy zawistne i olewcze? Bo niestety spotkałam się i z tym.
     Jakie wy macie doświadczenia mamusie? piszcie, komentujcie, krytykujcie!
   Zastanawiając się po co pisze blog?.
..nie wiem,cieszy mnie to, bawi, rozśmiesza , wzrusza i nawet wspiera gdy jakaś inna mama wspomoże dobrym słowem gdy źle i szaro.Czasem wkurza , złości i oburza ,czyli całą gama uczuć...ŻYCIE

19 września 2013

DZIEŃ ŚWIRA

Jak wygląda wasz dzień drogie mamuśki?

   Pamiętam, że jak pojawiła się starsza baba marzyłam o spaniu. Nie była dokuczliwa i przesypiała całe noce,  ale wstawała o 5 i wesoło gadała. Spała też w dzień i to długo, ale wtedy obiad, prasowanie, sprzątanie i nauka. Myślałam wtedy "oj długo nie będę spała ile chcę" i w sumie to się zgadza, bo w dzień szkolny nie da się zwlec z wyrka za to weekend, 6 wita dzień. Teraz dzień też zaczyna się o 6.
Mała chce cycusia i zabawy. Starszą trzeba dźwigiem ściągać z wyrka, powtarzając setki razy by wstała. Kiedy już wstanie trzeba z kolei sto razy powtarzać by się ubrała, a wy nawet nie wiecie jakie ma w tym rekordy czasowe.
Potem trzeba poganiać w jedzeniu, stoczyć prawdziwy bój by umyła zęby i uczesała włosy. Na końcu jeszcze obskoczyć bo najczęściej nakłada buty a plecak zostaje w pokoju. W tym czasie mały robocik, raczkuje po całym mieszkanku.
Ściąga wszystko i otwiera szuflady a ja z prędkością światła zwabiam ją na środek pokoju. Kiedy część rodzinki idzie do pracy i szkoły, młodsza baba idzie spać, dosyć burzliwie ostatnio te zasypianie, a przed tym wędruje po swoim wyrku.
W tym czasie mama ogarnia mieszkanie,  je, ogarnia siebie, siedzi w nutach, pierze, prasuje itp. Gdy bąbel wstaje pora na kasze. Następnie pora na zabawy i przytulanki i oczywiście odciąganie po setki razy baby od szuflad i kaktusa:)

Gdy jest pora następnej drzemki, zazwyczaj bardziej wrzaskliwie się zaczyna...czas na  szykowaniu obiadku,
prace. Potem spacer, zakupy, obiad, lekcje, przepychanki ze starszą babą o wszystko, trochę czasu razem, kąpiel, karmienie i ok 21 wolność, ale teraz kiedy matka ma koncerty to ciągle praca i praca. Kiedy skończy się urlop rodzicielski i zacznie się pozostała praca to dopiero będzie jak w zegarku. Za to w weekendy jakoś tak lepiej i mniej zorganizowanie tylko przeleżane dni przed kocykiem jak to było w ciąży odeszły z wielkim hukiem:) Ale my już tu z babeczkowym tatkiem planujemy love wakacje tylko we dwoje, no w 10 latach wyjdą:) Pomimo to, że czasem jesteśmy jak turbinki, to kochamy nasze życie i nasze baby i już coraz mniej sen...naprawdę.

KOCHANI JUŻ PONAD 2000 WEJŚĆ BARDZO WAM DZIĘKUJEMY, CIESZY NAS TO BARDZO!!!!!!!!!!


15 września 2013

'CHODZING, BIEGING I PYSKÓWKI"

   

   Miski kochane , obiecuje posta i obiecuje ale czasu mam mało. Już po koncercie,
zrelaksowana horrorem.  Takie filmy, babeczkowy tatek puszcza babeczkowej mamusi na rozluźnienie. A więc...tworzę posta...Dziś o tym co dziecko potrafi, o obozie zuchowym i tempie życia.
    Mała buba zmusza mnie do podjecie dyscyplin sportowych, "chodzing", "bieging" i intensywne ćwiczenia refleksu. Bo o to leci z szafki  mały, porcelanowy kotek, a to coś dziwnie chrobocze w łazience, a to kolumna w salonie znakomicie nadaje się do wstawania.
Więc biegam, łapię i sapie:)
Szybko mi baba ruszyła .Raczkuje po całym domu niczym mały pieseczek, wstaje od przedmiotów zazwyczaj nie stabilnych, śmieje się w głos na gilanki i przytulanki. Śpiewa serenady (ma to po mamusi), a jej uśmiech, pełną gęba bez zębów (bo nie ma jeszcze) rozjaśnia szary dzień.
   Starsza baba nabyła tez nowa umiejętność - pyskowania z calą gamą argumentów. Ach wiele trzeba cierpliwości, tu też babeczkowi rodzice mają nową zdolność - "niedosłyszenie" :).
Śmieszne i irytujące jest te starcie dwóch światów. Dziecko-jeszcze się przytulę, pobawię się zabawkami, potęsknię za mamusią i dorosłego-jak odpowie to w pięty wejdzie, stroi się przed lustrem (czy wiecie, że białe pantofle pasują do spódnicy w czarno -czerwone paski) i chciałaby Tablet...wrrrr.
A niedawno była malusia i tańczyła w koło, tupiąc bosą stópką i ciągała za sobą Mysia-Zbysia, który był większy od niej.
   Prawda jest że, jak ma się dzieci zaczynasz sobie zdawać sprawę, że czas leci...
     Starsza baba  stała się Zuchem, ma mundurek, złożyła przysięgę...bardzo jesteśmy zadowoleni z tej formy spędzania czasu. Byliśmy w sobotę w Supraślu (piękna miejscowość za Białymstokiem) http://pl.wikipedia.org/wiki/Supra%C5%9Bl na zlocie harcerskim na 100-lecie Harcerstwa na ziemiach Podlaskich. Patrzyłam z oczami jak 5 zł na zorganizowanie tej imprezy. Mnóstwo wspaniałych ludzi, pełno gier, zabaw, pomysłów na wolny czas, piosenek i wiele, miłych i pełnych energii, wspaniałych ludzi. Serce się raduje bo w swojej pracy często spotykam dzieci tabletowe, internetowe i połączone z kompem kablem do internetu. Nie potrafią nożyczkami operować, a tu cuda z papieru, kijków i sznurków.





Ciesze  się ze moja mała baba jest w tym świecie i że tak bardzo się wciągnęła w ten rozśpiewany świat. A poza tym pięknie jej w mundurku
i trochę dyscypliny nie zaszkodzi. Do tego to tania forma spędzania czasu, przykładowo półkolonie 1,5 tygodnia z 2 śniadankiem kosztowały tylko 70 zł a czas był wypełniony wieloma rozrywkami.
   W naszym babeczkowym świecie, wiele jest biegania, zalatania i organizowania się, ale tu pochwale babeczkowego tatę. To wyjątkowy, pracowity okaz na medal.
 Cały weekend pod znakiem koncertu a tatuś , gotował, zajmował sie pocieszkami i co...............barszcz Ukraiński, pyszna konfitura ze śliwek, spaghetti,  a w domu ład i porządek. I  matka może gwiazdożyć.

11 września 2013

NELUSIOWA MAMUSIU  , gratuluje 2 babeczki,ALUSIE SĄ FANTASTYCZNE.

Matka TEŻ CZŁOWIEK

    Tak sobie myślałam w kontekście tego ostatniego posta, o fotkach, co to w zasadzie znaczy dobra matka?
Czy dobra matka to taka, która od rana do nocy chodzi w piżamie, bo ma dzieci, i tak się na nich skupia, że siebie nie ogarnia? Wstaje rano i od samego rana, zupki,obiadki, pieluszki, prasowanie, spacerki , a w czasie gdy maluch śpi to sprzątanie i gotowanie dwu dniowych obiadków z deserkiem?
Czy dobra matka to taka, zgodnie z wzorem książek lat 50-tych, która zadba o dzieci i dom, a 10 min przed przyjściem męża, który niczym pan i władca musi mieć po przyjściu z pracy ciepły obiad, kapciuszki, gazetkę , dzieci są czyste i ciche  a żona ustrojona i uśmiechnięta i nie zadręcza męża pytaniami i marudzeniem.
Czy też dobra matka, to szczęśliwa, zrealizowana kobieta, która bardzo kocha swoją rodzinę ale i kocha siebie?
Chyba najbardziej zbliżona jestem do modelu Nr 3. Oczywiście lubię porządek (i to bardzo), uwielbiam gotować i chętnie skorzystałam z urlopu rodzicielskiego, ale myślę że nie zrezygnowałam z swoich pasji. Podmaluje oko, podkręcę włosy, pośpiewam, obejrzę film i pośpię w wolnej chwili kosztem nie umytej podłogi J.
 Kiedy urodziła się młodsza babka wszystko było jak w zegarku, posprzątane, ugotowane, mała piękna, czysta, a ja na ostatnim miejscu i nie ukrywam, że po dłuższym czasie spędzonym w domu zaczynałam czuć dyskomfort.
Teraz skupiam się tez na sobie, jak chce pospać to śpię jak śpi mała zamiast latać ze ścierą. Jak nie mam ochoty gotować to kupuje gotowca. Jak nie wyrobię się z zupką dla malej to daje słoiczek Dlaczego? Bo tylko szczęśliwa i zrealizowana mamusia to szczęśliwe dziecko.
Dzieci to barometr, wyczuwają wszystko. Doskonale wiedzą jakie są nasze nastroje i nawet co odkryłam przy starszej babeczce wyczuwają nasze zmęczenie. Ogromnym wsparciem do takiej postawy jest też postawa  beczkowego taty. Znam takich mężów, dla których obiad musi być o odpowiedniej temperaturze bo sami wody nie ugotują. Przy dzieciach nie pomogą, pieluszki nie zmienią a nawet nie nakarmią kaszką - bo nie potrafią (niezła wymówka). U nas prosta sprawa, nie chcesz gotować nie gotuj a dzieci i dom są wspólne i każdy ma prawo do swojego hobby. Czy jestem egoistką? W moim odczuciu  "dorosłaś"  różni się tym od „dzieciństwa”, że jest coś takiego jak obowiązkowość i wiele rzeczy w domu trzeba zdziałać prędzej czy później bo mama już nie przyjdzieJ.

Z wiekiem jednak się zmieniam. Odpoczynek to nie wyjście z domu z dala od wszystkich ale np. obecność całej naszej 4-rki razem.
Coraz mniejszą mam potrzebę wyjścia z domu, może dlatego, że z babami mogę już wszystko! Jak jest u Was? Czy macie podobne odczucia?
a to nasza młodsza babka na tronie:)

9 września 2013

foto


 Mama babeczek rzuciła wszystko , gary, pieluchy , nawet cyce i zaszalała.


dodane na życzenie:)

8 września 2013

Mniamu- ble

W czwartek  u nas wirusówka. Co tu robić? Mała baba paskudziła w każdego pampersa, a ja z przerażeniem patrzyłam na pieluchę i nie wiedziałam co działać? Lekarz na urlopie, leków na wirusówkę brak - help!!! Udało mi się ogarnąć temat. Skonsultowałam z lekarzem, podałam leki, dietka (kasza, cycuś i pod wieczór sama marchewka-bo zagęszcza) i już dziś jest bajka. Zabawne jest to, w tym całym nieszczęściu, że mała baba, zadowolona, roześmiana, rozgadana i nic nie wskazuje, że jej coś dolega.
Dziś poczytałam trochę na temat diety maluszka, co kiedy i jak? Kasza taka a taka, mleko takie a takie itp. Myślę sobie, że cos jest w tym ze przy kolejnym dziecku już się tak nie wymyśla (paskudnie być kolejnym dzieckiem nikt tak nie skacze nad tobą).
Gdy młodsza baba miała 4 miesiące zaczęliśmy podawać jabłuszko. Był problem z kupkami i rzeczywiście pomogło. Potem stopniowo podawałam obiadki, bez segregacji produktów. Są rożne szkoły ja nie segregowałam jedzonka. Stopniowo zaczęłam też zwiększać ilość deserków. Sugerując się wiekiem podanym na słoikach. Na wakacjach na wsi zaczęłam sama robić obiad z ekologicznych warzywek. Podawać starte jabłuszko i kasze mleczno-ryżową (dodaj wodę). Mała pije wodę i herbatki Hip i to jak już pisałam kiedyś nie używa butelki, wiec z niekapka.

Kaszę je z miseczki, nie ma mowy o butli.
Mama wie najlepiej. Jak jedna czytelniczka napisała: ”jeśli kupka jest w porządku, maluch jest radosny i skory do zabawy. To nic złego się nie dzieje”. W końcu kto jest najlepszym specjalistą od swego dziecka jak nie rodzic. Jak wy karmicie wasze pocieszki? Co lubią najbardziej?, czy mają już swoje smakołyki?
Starsza baba jest już bardziej wybredna, nie lubi mięsa (chyba że płaski kotlecik), ryby (chyba że paluszki rybne), kanapek (chyba że z serem i kiełkami), nie lubi śliwek i bananów, sosów itp. Za to uwielbia słodycze, aż trzęsawki dostaje jak widzi, napoje kolorowe, lody, ostre przyprawy , ketchup, frytki, pizze i jogurty z groszkami. Dobrze, że tatuś babińca wszystko je i nie wybrzydza bo można by było zwariować.
*Pamiętaj, że 7 miesięczne dziecko ma żołądek wielkości swojej zaciśniętej piąstki, wiec jeśli zje kasze i zapije soczkiem to zwyczajnie nie ma już miejsca

*Dziecko ma prawo czegoś nie Lubic tak jak i ty bo przecież ty też wszystkiego nie zjesz, mama babek nie lubi wątróbki - a fuuuuuuuu (to bardzo trudna zasada do zaakceptowania co?)
*Nie dawaj dziecku picia do obiadu niech popija obiad po zjedzeniu jeśli na pusty brzuszek dziecko napije się napoju to czuje się syte i nic nie zje(sprawdzone)


* kolorowe talerze , myszki z rzodkiewki, grzybki z pomidorka SA fantastyczne ale nasza frustracja gdy spędzimy pół dnia nad tym grzybkiem jest większa jeśli maluch nadal kreci głową na nie